induction pot czyli mój garczek na indukcję

 witam i robię sobie przerwę w jakichś tam robótkach, pisząc o moim kolejnym odkryciu, a jest nim, uwaga mój nowy garnek na indukcję. A naprawdę jest starym emaliowanym kubkiem, w zasadzie do gotowania jajek. I ma rację poznańska Po-Dzielnia głosząc: „Nie potrzebujesz nowej rzeczy”.

Wyciągając z kartonów różne klunkry a między innymi słynny garczek, gadam do siebie, a co mi szkodzi spróbować, odpalić indukcję i wstawić na „palnik” (wiem, wiem to kółko do podgrzewania tak się nie nazywa). I okazało się, że działa jak ta lala. 

JEDNAK JEST JEDNO ALE!, CZYLI GORĄCE NACZYNIE PO GOTOWANIU, STWARZAJĄCE WIELKIE NIEBEZPIECZEŃSTWO POPARZENIA SIĘ I JEDNAK LEPIEJ ROZEJRZEĆ SIĘ ZA GARNKIEM Z RĄCZKĄ, czyli WARNING: DANGER OF BURNS!, jak i również lepiej nie suszyć nakrętek od słoików, bowiem podgrzewa czyli działa jak gotowanie w garnku!

A to dzbanek, który przeznaczyłam do dekoracji, względnie zaparzania zbożówki. I proszę jest chyba różnica między pięknymi, kolorowymi emaliowanymi a nudnymi stalowymi garami.

Komentarze

Popularne posty