sanatorium
witam ale jeszcze nie wyjeżdżam, marudzę do siebie, od kiedy sprawdziłam gdzie mam jechać na te wywczasy. Ośmieliłam się poprosić o skierowanie do sanatorium, bo, itd. No i myślę sobie, chcę jechać pierwszy raz, więc może jakiś bonus np. Jantar, Sobieszewo czy Ustronie Morskie, no ewentualnie niech będzie Kołobrzeg, ale może być i bliżej Inowrocław, czy Bory Tucholskie, albo w drugą stronę Kotlina Kłodzka, a tu z grubej rury góry, i to zimą. I nie chodzi mi o porę roku, tylko o odległość, czyli wypośrodkując autobus i kolej, to minimum, około dziewięć godzin jazdy. Powiedzcie mi ludziska, kto przydziela te sanatoria, po prostu śmiech na sali. Wyobrażam sobie to tak: jeden pracownik drugiemu zakłada opaskę na oczy, żeby ten na mapie zaznaczył punkt i przydziela się najbliższe sanatorium, „a niech ma, ileś tam godzin jazdy”, na zasadzie: „jezioro damy tutaj, a ten niech sobie stoi w zieleni*”.
I taka sobie bajka: a ja łudziłam się że jak pojadę, albo jak będzie blisko to dotrę pieszo i na wejściu, usłyszę taki tekst: „miło nam, że się Pani wreszcie zdecydowała na sanatorium i z prawie 200 placówek wybrała nasze. Czy jedyneczka z tarasem, czy bez?, i oczywiście rozumiem, że nie nad kawiarnią, gdzie wieczorami jest głośno. Może uzgodnimy posiłki po rozpakowaniu?, bo można śniadać w oranżerii, a obiady na zadaszonym molo, oczywiście z widokiem na morze, kolację z kolei można zamówić do pokojów.”
Pozwoliłam sobie zadzwonić dzisiaj, z zapytaniem czy można sanatorium „zamienić” na inne, ale nie, można tylko zrezygnować z wyjazdu, pozdrawiam, prezentując góry latem:
* cytat z filmu (chyba wiadomo, ale wymienię źródło): „Poszukiwany, poszukiwana”, produkcji polskiej


Komentarze
Prześlij komentarz