apteka aptece nie równa
może jestem dziwaczką, ale jak każdy normalny człowiek nieraz kupuję coś w aptece, zdając się na wiedzę pracujących tam osób. Ostatnio w centrum handlowym udałam się do wielkiej apteki z czerwonym logo, takiej dwa w jednym, czyli i apteka i drogeria, by popytać o coś na zrogowaciały odcisk, czyli "górkę". Urzędująca w "sklepie" panienka, nic nie polecając podpowiedziała, żeby iść do dermatologa. Ale w sumie nie wiem, czy to pracownik, czy tylko stażystka w stylu "ja nic nie wiem, ja tu sprzątam", lub jako "zapchajdziura", a jej głównym zakresem obowiązków jest ozetowanie, jak ten świstak, co "zawija w te sreberka". I co do apteki nasuwa się przysłowie: "jak coś jest do wszystkiego to jest do niczego". Ale z drugiej apteki z logo w kolorze miętowym, wyszłam z tubką kremu, z mocznikiem zmiękczającym naskórek, o nazwie "Cremobaza" i jest świetny. A moje zadowolenie, niech odzwierciedli zdjęcie z... rogami Innym produkt...




